RECENZJA Missa Pro Pace

Na początku były neumy.

Neumy czyli znaki. Dzisiaj powiedzielibyśmy: nuty. Ale neumy to coś więcej niż tylko średniowieczna notacja muzyczna. Niektórzy badacze dawnych manuskryptów wywodzą pojęcie neumy nie tylko od starogreckiego słowa neuma, lecz także od – również greckiego – pneuma, które oznacza oddech lub powietrze, a w szerszym pojmowaniu tchnienie czy ducha.

Pojęcie pneumy zdobyło wcześnie ważne znaczenie w stoickiej filozofii starożytnej Grecji, oznaczając zasadę ożywiającą ciało i poruszającą materię. Później – już w czasach chrześcijańskich – stało się ważnym pojęciem w gnostyckiej herezji, oznaczając boski element w człowieku (odróżniony od duszy i ciała). W czasach nowożytnych pojęcie penumy legło u podstaw kierunku filozoficznego, pneumatologii, która głosiła, że człowiek jest istotą duchową i to, co czyni go istotą myślącą i mówiącą, różną od innych żywych organizmów, pochodzi z przewyższającego go porządku, wyższego niż natura. Historycy filozofii uznają, że właśnie pneumatologii bardzo wiele zawdzięcza współczesna filozofia dialogu. Istotą projektu, o którym tutaj mowa jest dialog pomiędzy kulturami różnych epok, pomiędzy ludźmi – twórcami zajmującymi się duchowością i sztuką.

Podejmując niezwykłe przedsięwzięcie kulturowe, animatorzy, badacze i artyści związani z Fundacją imienia księdza prof. Włodzimierza Sedlaka mieli na początku neumy – średniowieczny zapis nutowy z klasztoru benedyktynek z Żarnowca. Ale, jak się już rzekło powyżej, taki manuskrypt zawiera nie tylko znaki określające wysokość tonów lub czas trwania jubilacji (czyli charakterystycznych dla chorału wokalnych ornamentów wykonywanych na jednej sylabie). W wykaligrafowanych na cielęcej skórze znakach mamy przekaz dawnych czasów, ducha zamierzchłej epoki.

Manuskrypt bowiem nie jest tylko artefaktem materialnym cywilizacji, ale w jakiś swoisty sposób – niczym list w butelce na pełnym oceanie dziejów – mieści w sobie przekaz dawnej duchowości. Jak i w co wierzyli ludzie tamtej epoki? Ku czemu kierowały się ich dusze? W jaki sposób wyrażali swoje mistyczne doznania?

W ponowoczesnym świecie ta wiadomość z butelki odczytana może być w niezwykłym, twórczym dialogu epok i kultur. Autorka koncepcji projektu Aleksandra Pitra-Kox powiedziała, że celem realizatorów działania było: „tchnąć życie w stare manuskrypty”. Jednak manuskrypty te nie powinny być traktowane jako martwe. Owo tchnięcie to nic innego, jak zaproszenie do dialogu ducha czasów ponowoczesnych i zawartego w znakach-symbolach ducha średniowiecza.

Tytuł projektu i koncertu Missa pro pace jest w tym wypadku szczególnie znaczący bowiem pax to nie tylko pokój oznaczający stan społeczeństwa nienękanego wojnami, to także jeden z darów Ducha Świętego. Dialog średniowiecznej duchowości z mistyką ponowoczesnego świata jest istotą tego pokojowego dzieła. Do realizacji takiego celu wspaniale dobrane zostały także środki wyrazu i instrumenty.

Chór.

Jest najważniejszym instrumentem do realizacji chorału. Wspólny oddech i wspólny puls monodii jednoczył mnichów w modlitwie, pozwalał zbliżyć się do duchowej tajemnicy jedni w wielości, której najważniejszym przykładem była tajemnica jedności Trójcy Przenajświętszej. Antyfona zaś to dialog przewodnika – celebransa z chórem. Język łaciński brzmi dla dzisiejszego słuchacza niesamowicie, mistycznie, fascynująco niezrozumiale, jest niczym pradawne zaklęcia. I tak być powinno, łacina bowiem nadal używana jest w przypadkach szczególnego napięcia duchowego i uważa się, że ma większą moc sakralną niż zwyczajna mowa danego narodu.

Dla ucha polskiego słuchacza równie niesamowitego brzmienia nabierają kaszubskie inkantacje w części nazywanej Gloria (Chwała na wysokości Bogu). Dla mnie doznanie było podobne do tego, któremu uległam wiele lat temu słuchając wspaniałej, modernistycznej interpretacji tradycyjnej liturgii, opracowanej w mowie prasłowiańskiej przez ekscentrycznego geniusza morawskiego Leoša Janačka w dziele Msza Głagolicka. W niniejszym projekcie partie chóru powierzono zespołowi amatorskiemu, kaszubskiemu, któremu nieobce zapewne są doświadczenia z muzyką liturgiczną i tworzeniem oprawy muzycznej wydarzeń o duchowym charakterze. Jest to Chór Lutnia z Luzina pod dyrekcją Tomasza Fopke, który popisał się również wspaniałym solo barytonowym w Sanctus (Święty, Święty, Święty Pan Bóg Zastępów…)

Organy.

To instrument od dawna związany z muzyką liturgiczną i budowany w większości kościołów, jego obecność w projekcie nie powinna więc dziwić. Zdumiewający jest jednak sposób potraktowania organów, za klawiaturą zasiada bowiem młody pianista jazzowy! W wymienionej wyżej Mszy Głagolickiej Janačka organy zostały potraktowane bardzo awangardowo, a wspaniałe, oszałamiające organowe solo podczas komunii tworzy apogeum duchowego dramatu utworu. W projekcie Fundacji Sedlaka grający na organach Dominik Kisiel wykazał się nie tylko ogromnym talentem, ale także wielką intuicją. Kisiel posiada niezwykłe wyczucie potencjału, jaki oferują modalne skale średniowiecznych melodii i wynikające z nich, nieoczywiste i świetnie brzmiące, możliwości harmoniczne (tworzenie akordów). Jako improwizator, w znakomitym stylu odnalazł się w inspiracjach płynących z najnowocześniejszej muzyki sakralnej, która przeżywa wspaniały renesans w dziełach minimalistów, że wspomnę najpopularniejszych twórców tego nurtu: Estończyka Arvo Pärta, naszego rodaka Henryka Mikołaja Góreckiego i kosmopolitycznego Anglika Johna Tavenera. Genialnym interpretatorem nowoczesnej muzyki sakralnej jest także organista Christopher Bowers-Broadbent, którego nagrania warto tutaj wymienić nie tylko z kronikarskiego obowiązku. Dominik Kisiel jest bardzo dojrzałym i świadomym muzykiem, który z wielką estymą i skupieniem dozuje środki muzycznego wyrazu: struktury ostinatowe, misterną, powłóczystą polifonię, a wirtuozowskiego popisu poszukuje w subtelnych pomysłach interpretacyjnych, nie zaś w zewnętrznym popisie techniki wykonawczej.

Saksofon.

Nie jest instrumentem, który kojarzyłby się z liturgią, czy z sacrum. A to duży błąd! Ten instrument pełen jest bowiem paradoksów i ma wielką, ciągle odkrywaną skalę możliwości. Wystarczy wspomnieć największe kontrowersje i sprzeczności wywołane przez saksofon w historii i teorii muzyki. Choć jest zbudowany z metalu, zalicza się go do instrumentów dętych drewnianych, a zadecydowało o takiej klasyfikacji zastosowanie klarnetowego stroika. Został zaszeregowany jako instrument przydatny do orkiestry wojskowej raczej, niż do sal koncertowych, chociaż od swojego powstania wykorzystywany był przez wybitnych kompozytorów tzw. „muzyki poważnej”, że wspomnę choćby Berlioza, Głazunowa, Ravela. W ubiegłym stuleciu na stałe związał się w potocznej świadomości z jazzem i muzyką rozrywkową. Jest instrumentem nowoczesnym – powstał bowiem dopiero w połowie XIX stulecia, ale okazał swoje niezwykłe możliwości wyrazowe w transkrypcjach muzyki dawnej, głównie barokowej, że wymienię olśniewające instrumentacje dzieła wielkiego Jana Sebastiana Bacha (Kunst der Fuge na 4 saksofony, genialne opracowanie Wariacji Goldbergowskich Yasuaki Shimizu) czy Vivialdiego i innych geniuszy muzyki klasycznej (polecam naszą, polską wschodzącą gwiazdę The Whoop Group!).

Muzycy jazzowi także skierowali swoje zainteresowania w stronę muzyki liturgicznej i duchowych możliwości tkwiących w tym wspaniałym instrumencie – warto tutaj wspomnieć rewelacyjne nagrania Jana Garbarka z Hilliard Ensemble

W projekcie Missa pro Pace młody, niezwykle uzdolniony muzyk Jakub Klemensiewicz pokazał nie tylko mistyczne możliwości saksofonu, ale także, z wielkim wyczuciem, podjął dialog ze średniowiecznymi melodiami z żarnowieckiego zapisu. Ten znakomity artysta świetnie dialoguje z chórem i organistą. Jego gra jest oszczędna, ale bardzo skoncentrowana na barwie i przestrzeni, dzięki czemu wywiera wielkie wrażenie. Dzięki niej możemy doświadczyć istoty owego dialogu nowoczesności (czy – konsekwentnie – ponowoczesności) z zamierzchłą tradycją, który jest istotą całego projektu.

Missa pro pace zachowuje także tradycyjny schemat muzyki liturgicznej: msza bowiem składała się z pięciu głównych części śpiewanych, czyli mających swoje muzyczne opracowanie: Kyrie (Panie zmiłuj się nad nami…), Gloria (Chwała na wysokości Bogu…), Credo (Wierzę w jednego Boga…), Sanctus (Święty, święty, święty Pan Bóg Zastępów…) i Agnus Dei (Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata…). Każda z tych części jest opracowana i zinterpretowana w różny, swoisty sposób. Takie urozmaicenie wzbogaca jeszcze dodatkowo i poszerza kontekst doznania duchowego, nadając mu o wiele bardziej rozległy, uniwersalny wymiar chrześcijańskiej duchowości. To sprawia, że mamy do czynienia na płaszczyźnie sztuki z realizacją idei szerokiego dialogu ekumenicznego (między chrześcijańskimi religiami) i międzyreligijnego (między różnymi systemami duchowości).